1. pl
  2. en
01 sierpnia 2021

Mũi Né - Wietnam- spacerem przez kanion

 

Czuwaj✌️

Mam nadzieję, że zachęceni moim zaproszeniem, właśnie zaczynacie czytać ten artykuł…

Połowa lata już za nami, przynajmniej w Europie. W Azji pora deszczowa, choć nietypowa, powoli będzie się już kończyć.  

Muszę przyznać, że niezwykłe jest to lato. Ledwo skończyła się wiosenna fala zakażeń i częściowego zamknięcia Sajgonu, dająca nam około trzech miesięcy oddechu, a mamy już kolejną. 

Liczba zakażeń wirusem, wersją Delta która jak wiecie jest bardziej zakaźna choć podobno mniej szkodliwa, rośnie. Nie jest jeszcze dramatycznie ale tym razem władze potraktowały sytuację dość poważnie. Od trzech tygodni jesteśmy kompletnie zamknięci w domach z możliwością wyjścia tylko i wyłącznie po zakupy. Od kilku dni mamy również godzinę policyjną od 18 wieczorem do 6 rano i ograniczone wyjścia na zakupy do trzech dni w tygodniu.

Każde osiedle w dystrykcie ma przydzielone różne dni tygodnia i różne godziny w ciągu. W ten sposób władze lokalne starają się o graniczyć ilość ludzi w sklepach. Zobaczymy niedługo co z tego wyjdzie. Sytuacja wygląda dosyć poważnie na co wskazuje ilość ambulansów przejeżdżających pod moim domem. Wcześniej był to jeden a dzisiaj jest to kilkanaście dziennie, dowożących ludzi ze stwierdzonym zakażeniem wirusem, do pobliskiego centrum kwarantanny. 

Jak wspomniałem, mieliśmy kilka miesięcy względnego spokoju i swobody podróżowania po Wietnamie. Dzięki temu, udało mi się wyskoczyć z Sajgonu nieco na północ, do Mũi Né które jest   oddalone o około 140 km, na krótki wypoczynek.

 

Postanowiłem podzielić się dzisiaj z wami swoimi wrażeniami z tego pobytu.

Mũi Né w prowincji Phan Thiết, znane jest ze swoich ładnych plaż, choć nie aż tak pięknych jak w Đà Nẵng. Do tego, w okolicy, są piękne wydmy a nawet kawałek pustyni, które warto zobaczyć oraz skorzystać z piaskowych sanek. Jeśli dodam do tego bardzo ładną Pagodę i malowniczy kanion, zwany potocznie "czerwonym kanionem", choć ten właściwy leży 30 km dalej,  oraz ruiny świątyń Czamów to sami rozumiecie… trzeba to zobaczyć. Strumień płynący w tym kanionie to Fairy Stream - Strumień Wróżek.

To głównie on i wodospad Anioła oraz czamskie świątynie przeważyły o wyjeździe właśnie do tego miejsca.

 

 

Autobus - sypialnia?

Dotarcie do Mũi Né nie stwarza praktycznie żadnego problemu. Miejscowość ta oddalona jest od Sajgonu o około 140 km i bardzo dobrze skomunikowana dzięki kursującym autobusom.

Pozwólcie zatrzymać się na chwilę przy kwestii dojazdu. Warto powiedzieć w kilku słowach o bardzo ciekawym rozwiązaniu jakie stosuje firma FUTA, która obsługuje ruch autobusowy w całym Wietnamie. Jest jedną z wielu ale serwis jaki oferują spodobał mi się na tyle, że jak tylko mogę to właśnie ich wybieram.

 

 

Leżanka...

Co wyróżnia tą firmę i dlaczego chciałem zwrócić na nią waszą uwagę?

Po pierwsze, linie te kursują w oparciu o tabor autobusów sypialnych. To bardzo komfortowe rozwiązanie. Kupując bilet, utrzymuje się miejsce leżące, przypominające trochę kuszetki PKP, choć o wyższym komforcie. Dzięki temu, nawet kilkunastogodzinna podróż nie jest wielkim problemem.

Autobusy mają charakterystyczny, czerwony kolor, oferują 40 miejsc leżących ustawionych piętrowo w 3 rzędach. Polecam miejsce A10 lub 11 - nie trzęsie tak bardzo na wyboistych, wietnamskich drogach.

 

 

Serwis "prima sort"... 

Leżanki mają poduszkę, kocyk oraz zaopatrzone są w gniazda USB do zasilania telefonów. Pasażer otrzymuje butelkę wody a bagaże składa się w luku bagażowym. Każda torba otrzymuje identyfikator podróżnego więc łatwo jest później odebrać swój bagaż. 

Wyjeżdżając z Sajgonu właśnie z tej linii skorzystałem. Dworzec autobusowy jest duży ale łatwo się po nim poruszać. 

Bilety można kupić w aplikacji na telefonach, płacąc kartą kredytową. Jedyny szkopuł jest taki, że należy taki bilet kupiony online wymienić w kasie na papierowy. Tu jeszcze rozwiązania mobilne nie są w powszechnym użytku. Co ciekawe, wsiadając do autobusu na jednym z licznych przystanków po drodze, wystarczy pokazać bilet w aplikacji. Dobrze jest być na dworcu autobusowym co najmniej 0,5 h przed odjazdem autobusu. Głównie aby zdążyć wykonać operację wymiany biletu. Trwa to kilka minut i nie ma jakichś kosmicznych kolejek. Autobus podstawiany jest ok 10 minut przed odjazdem. Perony i autobusy są bardzo dobrze oznakowane, mają tablicę lub wyświetlacz na którym pokazuje się miejscowość docelowa. Co więcej, na bilecie jest również wydrukowana tablica rejestracyjna pojazdu więc łatwo zidentyfikujecie swój autobus, mimo że komunikaty podawane są wyłącznie w języku lokalnym.

 

 

Dotarłem nad morze...

Ciekawostką w serwisie FUTA jest to, że przy przystankach docelowych, czeka na pasażerów mały bus, który rozwozi podróżnych pod domowe adresy. Genialnie proste i bardzo w wygodne.  Zaletą tych autobusów jest również to, że w miejscowościach wczasowych można poprosić pilota o zatrzymanie autobusu dokładnie przed bramą waszego ośrodka wypoczynkowego. 

Ja właśnie tak zrobiłem. Nie było żadnego problemu. Osobiście byłem bardzo zadowolony.

Zresztą korzystałem już z tej linii autobusowej w mojej podróży do Cần Thơ, o której możecie przeczytać w tym artykule.

Dojazd zajął 5 h, mieliśmy dwa przystanki po drodze w  centrach odpoczynku podróżnych gdzie można było coś zjeść, napić się kawy i skorzystać z toalety. Ciekawostką jest również to, że wchodząc do autobusu musicie zdjąć buty. Otrzymujecie worek na swoje obuwie i umieszczacie w niszy przy swoim miejscu. Podczas postoju natomiast, dostajecie klapki “służbowe”.

Cała podróż była łatwa i przyjemna.

 

 

Mũi Né

Zdecydowałem się na z ośrodek Ananda Resort, który leży nieco dalej od centrum miasta. Kierowca autobusu pozwolił mi wysiąść dokładnie przed ośrodkiem.

Samo Mũi Né przypomina nasze polskie wybrzeże od Mrzeżyna do Wolina. Niekończąca się linia brzegowa morza z ośrodkami wypoczynkowymi, kwaterami B&B oraz małymi hotelami. Każdy znajdzie coś dla siebie. 

Sam ośrodek oferuje domki typu bungalow, których część jest bezpośrednio przy plaży, pozostałe   nieco w głębi całego terenu. Wszystko bardzo ładnie zadbane. Roślinność, alejki i  domki.

 

 

Rezerwacji dokonywałem przez booking.com.  Cena pobytu to 860 000 VND za dobę. Cały, 3 dniowy pobyt kosztował mnie około 115 $. 

Do plaży schodzi się prosto albo z baru albo z basenu - ten ośrodek oferuje również basen.

Polecam stołowanie się na miejscu. Co prawda jest kilka restauracji i barów wokół ale większość pozamykana z racji pandemii. Ceny są takie same jak w mieście a kuchnia oferuje bardzo szerokie menu. Do tego wszystko jest świeże i przygotowane na zamówienie. Polecam również soki. Są wyciskane w barze ze świeżych owoców. Według mnie, warto stołować się na miejscu.

Można również zamówić motocykl w cenie 160 tysięcy VND za dobę.  Dzięki temu można być mobilnym i pozwiedzać nieco okolice.

 

 

Co jeszcze ciekawe, w całej okolicy sporo biznesów prowadzą Rosjanie a te, prowadzone przez  Wietnamczyków, nastawione są na obsługę turystów z Rosji. W związku z tym powszechnym jest tam język rosyjski. Menu oraz napisy przy ośrodkach bardzo często są w języku rosyjskim. Jeśli znacie język rosyjski to jest to bardzo dobre miejsce na wypoczynek.

Zachęcony przez znajomych, dotarłem na miejsce dzięki autobusom FUTA, wypożyczyłem motocykl i zamieszkałem w pięknym bungalowie. Korzystałem z restauracji, z basenu i z bardzo ciepłego morza przy okazji przypalając się nieco na słońcu.  Naprawdę trzeba uważać. Pół godziny wystawienia skóry na słońcu powoduje w zasadzie lekkie poparzenia o ile nie macie kremu przeciw opalaniu.

 

 

"Czerwony Kanion" - Strumień wróżek...

Jak wspomniałem na początku, atrakcji w Mũi Né jest kilka. Mnie, przede wszystkim , zainteresowała atrakcja związana ze Strumieniem Wróżek i wodospadem Anioła. Do świątyń czamskich wrócę w osobnym artykule.

Cóż to jest takiego ten kanion i wodospad?

Opuszczam ośrodek motorkiem. Trzeba skręcić w prawo, następnie udać się około 3 km ulicą Nguyễn Đình Chiểu, skręcić w lewo w Hồ Quang Cảnh, potem w prawo w Đường Võ Nguyên Giáp i po ok. 10 minutach jazdy, zobaczycie reklamy zachęcające do odwiedzenia wąwozu, który widać po waszej prawej stronie. Ponownie  należy skręcić w prawo, w boczną drogę, która wydaje się prowadzić donikąd. To prosta droga z płyt betonowych. Gdyby nie przydrożne reklamy to uznałbym ją za drogę na placu budowy. 

Jadąc dalej, po waszej prawej stronie widać pasmo wzgórz i czerwonawą skarpę wąwozu. Wydaje się dość spora. 

To właśnie ten wąwóz kryje małą rzeczkę a raczej strumyk i właśnie w to miejsce się teraz udajemy. 

Czerwony wąwóz z daleka wygląda majestatycznie. Należy zjechać w jedną z kilku uliczek, którego prowadzą na dno wąwozu. Nachylenie terenu dość spore więc jeśli nie macie wprawy w kierowaniu skuterem to uważajcie bo można się nieco poturbować. Dojeżdżając na dół trafiacie na teren lokalnych mieszkańców, którzy prowadzą tu liczne biznesy nastawione na obsługę turystów. Prowadzą małe restauracje lub bary dzięki czemu zarabiają na życie. My możemy zaparkować tu nasz motocykl a oczom naszym okazuje się strumyk.

 

 

Jesteśmy na samym dnie wąwozu.

Strumień Wróżek który płynie tu leniwie, tworzy mały wodospad. Ściągamy buty i wchodzimy do strumyka który ma szerokość od 1 do 3 metrów. Na większości przebiegu jest bardzo płytki, ledwo zakrywa wasze kostki. Woda jest niezwykle ciepła, dno bardzo przyjemna. Twarde ale aksamitne w odbiorze przez skórę stóp. Jest to niezwykle przyjemny spacer. Większa część wąwozu jest zacieniona drzewami i spacer dostarcza wielu miłych chwil.

 

 

Możecie udać się w obie strony wąwozu, z dowolnego miejsca. Dojdziecie albo do początku wąwozu albo do jego końca, na którym jest właśnie wodospad Anioła.

Już samo spacerowanie z zanurzonymi w ciepłej, spokojnie płynącej wodzie nogami, stanowi przyjemność. Ale widoki jakie tam spotykacie są fantastyczne.

Zresztą zobaczcie zdjęcia.

 

 

Gleba wąwozu ma kolor od słomkowej, niemal białej, do krwistoczerwonej. Posiada nacieki organiczne. Brzegi kanionu są cudownie wyżłobione przez wodę. Wapienne skały ukazują się wam zza zakrętu w coraz to innych barwach. To wszystko powoduje, że krajobraz wokół was jest bajecznie kolorowy. Dodajmy do tego soczystą, kontrastującą zieleń tropikalną, ognistą czerwień ziemi i skał a otrzymamy baśniowy krajobraz.

 

 

Czasami strumyk jest przegrodzony powaloną  palmą i trzeba się nieco wysilić żeby takie przeszkody pokonać. Niemniej cały spacer, który w obie strony zajmuje około godziny, jest bardzo przyjemnym doznaniem. Czasami trzeba uważać na wystające z dna dość ostre skały wapienne.

 

 

Brodząc w wodzie podczas spaceru, spotkacie dopływy strumyka, które są również malownicze. Niosą czerwone osady z górnej części wąwozu, wprost do kanionu. W końcu, po 30 minutach  dochodzicie do wodospadu Anioła.

 

 

Wodospad Anioła?

Sam wodospad, no cóż, Niagara to nie jest. To raczej mały strumyczek sączący się z wysokości kilku metrów. Niemniej jest przyjemność ze spaceru i faktu dotarcia do niego. 

Największe wrażenie zrobiła na mnie kolorystyka tego miejsca.

 

 

Zdjęcia, których wykonałem chyba z setkę, potwierdzają że jest to bajeczne miejsce w Mũi Né.

Do tego można skorzystać z wielu barów, które znajdują się wzdłuż strumyka, gdzie można napić się świeżo wyciśniętego soku albo mleczka kokosowego. Można też zjeść lekki posiłek czy zaopatrzyć się w napoje.

 

 

Cała wyprawa do Strumienia Wróżek w "czerwonym wąwozie" zajęła mi ponad pół dnia.

Chciałem jak najwięcej czasu spędzić w tak malowniczym miejscu, do którego odwiedzenia zachęcam was bardzo gorąco.

Jeśli macie okazję odwiedzić Wietnam, to jednym z punktów na waszej mapie powinien być właśnie Czerwony Kanion oraz Strumień Wróżek  z wodospadem Anioła w Mũi Né, w prowincji Phan Thiết. 

Rejon ten oferuje jeszcze dwie ciekawe atrakcje, o których już wspominałem.

Czerwone wydmy, na których jedną z atrakcji jest zjeżdżanie na plastikowych sankach piaskowych oraz świetnie utrzymaną świątynię czamską. 

Jeśli dodam do nich buddyjską pagodę i możliwość wyprawy w morze na okrągłych łodziach rybackich, to cały pobyt będzie bogaty w niezwykłe przeżycia. 

 

 

I to by było na tyle...

To tyle na dzisiaj kochani.

Zobaczymy co dalej będzie się działo w Sajgonie. Na razie musimy przetrwać “twardy lockdown” i godzinę policyjną.

Wam życzę odpoczynku i pięknej słonecznej pogody.

 

Mam nadzieję, że nie wpadniecie w falę zakażeń wirusem delta…
Trzymajcie się ciepło i poręczy.
 

 

 

   Zobacz także

13 kwietnia 2024
Dzień dobry w przeddzień Tajskiego Nowego roku! Wczoraj wieczorem zaczęły zbierać się pierwsze deszczowe chmury nad Mexico City. Temperatury też niższe o kilka stopni. Zwiastuje to rychłe nadejście pory deszczowej,
10 lutego 2024
  Hola! Bienvenido a Mexico!  Tak się będziemy od teraz Witać. Zdziwieni? Zapewne zdawaliście sobie pytanie co tak cicho na blogu i w podcaście? Otóż zmiana kontynentów, kilkunastu stref czasowych i
10 czerwca 2023
Czuwaj! Właśnie wróciłem z trzytygodniowego tournée po Europie i muszę przyznać, że miałem wiele szczęścia bo pogoda przecudna, słonecznie, 22°,  zarówno na Litwie jak i w Szwecji. W Polsce to
 #beautifuldestinations #trip #travelasia #travel #explore #adventure #bestofcambodia #travelling #angkortemples #backpacking #cambodiaphotos #instatravel #cambodiatravel #travelphotography #instagood #photography #vietnam #philippines #japan #indonesia #malaysia #bali #china #india #tropics #islands #ocean #blog, #travel, #asia, #inspiration, #blogger  #youtube, #india, #sikhs, #dehli, #shanghai #qingdao, #manila, #palawan, #kualalumpur, #jakarta, #shenzhen ,#tokyo, #osaka, #bandung ,#java, #malaka, #singapore, #engineer, #vulcano, #jungle, #palm, #tropics, #beach, #ocean, #saigon, #mekong, #delta, #traveling, #shinkasen, #arek, #poland, #gaytagay, #manilabay, #springrolls, #pho, #banhmi, #ramen, #sushi
  1. pl
  2. en

Muzyka do podcastu i radia pochodzi z serwisu Pixabay.com 

Muzyka do podcastu i radia pochodzi z serwisu Pixabay.com

Muzyka do podcastu i radia pochodzi z serwisu Pixabay.com