1. pl
  2. en
#blog, #travel, #asia, #inspiration, #blogger  #youtube, #shanghai #qingdao, #manila, #palawan, #kualalumpur, #jakarta, #shenzhen ,#tokyo, #osaka, #bandung ,#java, #malaka, #singapore, #engineer, #vulcano, #jungle, #palm, #tropics, #beach, #ocean, #saigon, #mekong, #delta, #traveling, #shinkasen, #arek, #poland, #gaytagay, #manilabay, #springrolls, #pho, #banhmi, #ramen, #sushi
20 czerwca 2021

Ho Chi Minh City - Wietnam - targ uliczny

Dzień dobry z Wietnamu. 

Powoli dobijamy do połowy roku.

To czas na Noc Kupały, Midsummer albo Noc Świętojańską - najkrótszą noc roku. 

W czas przesilenia letniego a także czerwcowej pełni księżyca, ruszamy na poszukiwanie legendarnego kwiatu paproci…

My udamy się na poszukiwanie… najlepszych warzyw i owoców. Na uliczny targ.

Wakacje w Europie to taki czas, na którym mówi się “sezon ogórkowy”. Mało się dzieje. Za to my, tutaj w Wietnamie, ogórki mamy cały rok.  I to gruntowe, małe, idealnie nadające się do kiszenia. Co jeszcze możemy kupić na targu? 

Zapraszam na targowisko uliczne aby nabyć świeże warzywa, owoce i… nieco więcej. 

 

 

Wyzwania...

Czasy są niezwykłe.  Pandemia spowodowała, że ilość turystów napływających do Wietnamu zmalała niemal do zera.

Nie będzie chyba dla was zaskoczeniem jeśli powiem, iż przemysł owocowo-warzywny nastawiony był na dostarczanie warzyw i owoców do takich miast jak Sajgon, Hanoi czy do licznych miejscowości turystycznych rozsianych po całym kraju.

Dzisiaj wygląda to nieco inaczej.

Strumień żywności płynący z obszaru Delty Mekongu, która jest spichlerzem Wietnamu, zdecydowanie osłabł i rolnicy mają problem ze zbyciem wszystkich swoich produktów.

Tradycyjne kierunki, bezpośrednio do dużych ośrodków turystycznych i potężnych restauracji sieciowych, zanikły. Nie ma tylu gości. Sytuacja ta wymusiła zmiany w handlu płodami rolnymi.

Dostawcy handlują swoimi produktami prosto z samochodów, organizują grupy odbiorców w dalszych rejonach i dostarczają, szczególnie owoce, transportem lotniczym - cargo. Również oferta targów ulicznych uległa zmianie. Jest większy wybór a ceny zmalały. 

Jeśli pamiętacie parę miesięcy temu odwiedziłem Can Tho i targ na rzece, o którym możecie przeczytać w tym artykule.

Czas na targ uliczny.

 

 

Targowisko 

Miejsce takie jest niemal w każdej dzielnicy. Zazwyczaj targ nie jest główną ulicą lecz raczej małą,  poboczną, gdzie można swobodnie spacerować albo, jak to czynią Wietnamczycy, po prostu przyjechać motocyklem dokonując zakupu w poszczególnych straganach.

Na takim targu handluje się płodami rolnymi w tak szerokim zakresie, jakiego żaden sklep nie jest w stanie zaoferować. 

Mieszkając w Dystrykcie 7., czy teraz w Dystrykcie 2., mam takie uliczne targi w zasięgu kilku minut jazdy motorkiem albo kilkunastu minut spacerem.

Ulice te koncentrują cały ruch zakupowy z okolicznych osiedli. Rozpoczynają handel najczęściej bardzo wcześnie rano, kiedy pojawiają się świeżutkie owoce morza, aby w okolicy wczesnego popołudnia przyjąć drugą falę klientów, którzy robią zakupy na kolację.

Żeby wyobrazić sobie takie uliczne targowisko, najpierw trzeba wyobrazić sobie ulicę, jaka powstaje pomiędzy domami, które w Wietnamie, w większości, maja postać kostki domina postawionej pionowo. Ja nazywam je “domami żyletkowymi”. Są bardzo wąskie, dość wysokie i  wchodzą głęboko w parcelę. 

Parter takiego domu, który zasiedla najczęściej wielopokoleniowa rodzina, pełni wiele funkcji. Pierwotna to miejsce handlu. Wieczorami i nocą służy jako parking dla motocykli i miejsce odpoczynku. Niemal zawsze, na zapleczu, posiada sporą kuchnię.

 

 

Oferta - mydło i powidło

Chodząc pomiędzy tymi domami widać od razu wyjątkową specjalizację. Każdy handluje wybranym asortymentem. Natomiast cała ulica dostarcza naprawdę szeroki wachlarz artykułów spożywczych.

Mamy więc stragany gdzie sprzedaje się wyłącznie owoce albo warzywa. Czasami tylko jest to mix obu asortymentów. Dalej mamy typowe stragany mięsne gdzie można kupić rąbankę. Widok niezwykły i chyba już niespotykany w Europie. Dużą popularnością cieszą się stragany które sprzedają owoce morza we wszelkiej postaci. Od ryb, przez kraby, raki, omułki, ostrygi, ślimaki, krewetki do różnej wielkości kalmarów. Co tylko sobie wymarzycie.

Ceny są raczej mało widoczne. Jedynie kiedy wiele stoisk oferuje te same produkty, starają się pokazać niższą cenę aby zachęcić do zakupów. Bez względu na widoczne ceny, zachęcam do targowania się. Kupując większą ilość różnych artykułów w jednym miejscu, można zbić cenę nawet o 30%. Co więcej, Wietnamczycy to lubią.

Ciekawostką takich targów ulicznych jest również to, że obsługą sklepiku zajmuje się cała rodzina. Dzieci dbają o ułożenie asortymentu i ekspozycję poszczególnych produktów. Babcia albo mama najczęściej zajmuje się obsługą płatności natomiast panowie dbają o to, aby ciężkie skrzynie z towarami przenosić z zaplecza na front takiego sklepiku.

 

 

"Zdrowa" żywność?

Jeśli chodzi o higienę takich miejsc to mam to mieszane uczucia.

O ile owoce morza są w pojemnikach z bieżącą wodą, co w jakiś sposób pozwala uwierzyć że są czyste, o tyle owoce, warzywa czy mięso to już niekoniecznie.

Wszak taką ulicą przyjeżdżają setki motocykli, które wydzielają spaliny. Do tego kurz.

Jest to oczywiście lokalny folklory i nikt tutaj nie ma co do tego złudzeń. Trzeba zadbać o umycie wszystkiego co tutaj się kupuje. Dla lokalnych mieszkańców jest to po prostu naturalna kolej rzeczy. Tak od pokoleń robi się zakupy. W każdym razie, pojawia się w głowie pytanie, czy aby na pewno to miejsce jest najlepszym do zrobienia zakupów.

Muszę się przyznać, że robię zakupy na takim ryneczku często. Jak do tej pory, zawsze były to bardzo udane zakupy. Takiego wyboru owoców i palety warzyw nie znajdziecie w supermarkecie. Świeżość zawsze gwarantowana.

Jednocześnie w poszczególnych porach roku, kiedy mamy wysyp owoców sezonowych, jest to najlepsze miejsce aby móc najeść się do syta wspaniałymi: mango, rambutanem, lychee czy arbuzami. Mangosteen, durian czy dragon fruit dopełniają ofertę.

Najciekawsze jest moment kiedy dokonujecie zakupu. Przyjeżdża się bowiem motocyklem, jedzie się powoli wzdłuż ulicy i  wyłapuje najlepsze okazje. Lokalni mieszkańcy wiedzą do którego straganu się udać żeby dokonać najlepszych dla siebie zakupów. Wystarczy obserwować ruch.  Obsługa waży, wylicza rachunek i ładuje wszystko do, niestety, plastikowych toreb. Tu nadal króluje tak zwana “reklamówka”.  Następnie szybka płatność i odjazd. Mi to przypomina trochę system  “drive-in’ w McDonaldzie czy w KFC. 

 

 

Rąbanka... uff!

Jeśli idzie o rąbankę to króluje wieprzowina, która podobnie jak drób, jest masowo jedzona w Wietnamie. No cóż, mięso jest wyłożone na tacach, na straganie i… w tym miejscu powraca temat higieny. Czy aby na pewno jest to wszystko odpowiednio zabezpieczone przed drobnoustrojami? Co z badaniami weterynaryjnymi?  Ryzyko w każdym razie jest.

Można też kupić żywe zwierzęta jak kaczki, gęsi, kury czy przepiórki. Można od razu poprosić o przygotowanie tego zakupu żeby był gotowy do przyrządzenia obiadu. To jedna z tych przykrych czynności, za którą odpowiadają panowie.  Można poprosić o oskubanie z pierza na miejscu. Do domu zabieracie więc półprodukt gotowy do dalszej obróbki.

Powiem szczerze, pierwsze wizyty na tego typu targu wywoływały u mnie mieszane uczucia. Czy aby na pewno jest to ten sposób w jaki chciałbym aby zwierzęta były traktowane? Czy zakup owoców i warzyw narażonych na spaliny i kurz jest bezpieczny? Cóż, już po kilku latach pobytu w Azji stało się to dla mnie naturalnym folklorem. Poza tym, widać wyraźnie, że lokalna ludność właśnie taki sposób zakupów preferuje.

 

 

Azjatycki sposób...

W czasie pandemii jest to o tyle wygodne, że teraz więcej rolników przyjeżdża na takie targi wystawiając produkty prosto z przyczepy motocyklowej czy z małego samochodu. Do tego w bardzo atrakcyjnych cenach. 

Jest na takim targu kolorowo, gwarnie a mieszanka zapachów naprawdę potrafi oszołomić zmysły.

Targowisko takie otwarte jest codziennie. Nie ma znaczenia czy jest to dzień powszedni czy weekend, zawsze można podjechać i kupić to, co jest potrzebne. Do tego w największym wyborze artykułów, jaki można spotkać w Azji.w

Podobne targi uliczne można spotkać w zasadzie w każdym państwie.  Czy to w Malezji, czy w Indonezji lub na Filipinach. Wszędzie są takie właśnie miejsca, w których lokalni mieszkańcy wiedzą co i za ile zakupić. Często jest to również najtańsza forma dostępu do produktów spożywczych. 

Zakupy zrobione, transakcja rozliczona, umieszczamy więc towar pod siedziskiem albo wieszamy na ramie motoru i jedziemy do domu szykować obiad albo kolację.

Dodatkową atrakcją takiego targu jest to, że można nabyć nie tylko artykuły spożywcze ale także można kupić sobie rybki do akwarium, naprawić obuwie, można przynieść ubrania do naprawy, do ulicznego krawca, a w niektórych miejscach można skorzystać z usług ulicznego fryzjera czy czyściciela uszu. Taki bonus. 

Jeśli będziecie wybierać się do Azji to zachęcam aby dowiedzieć się gdzie jest najbliższy targ uliczny i odwiedzić takie miejsce żeby poczuć folklor lokalnego życia. 

Przy okazji będziecie mogli z bliska zobaczyć “domy żyletkowe”.  Oddzielone między sobą wąskimi korytarzami dzięki którym można wprowadzić motor na zaplecze. Niektóre domy mają klatki schodowe położone w środkowej części budynku, zatem trzeba do nich dojść aby dostać się do mieszkania. 

Ciekawe jest to, że taki “przesmyk”  między budynkami ma nie więcej niż metr szerokości. Trudno mi sobie  nawet wyobrazić jak można tam np. wjechać motorem albo, co ciekawsze, dostarczyć np. meble. Już choćby z tego powodu warto takie miejsce odwiedzić.

Wieczorem, kiedy większość towaru została sprzedana, rodzina gromadzi się na parterze przy kuchni, spożywając wspólnie posiłek i odpoczywając po całym dniu handlowania. Widać mieszkańców w strojach “piżamowych”, duży telewizor, ołtarzyk buddyjski i całą rodzinę zasiadającą do wspólnej kolacji.

 

 

Sezon na ogórki...

Znaczenie takich rynków ulicznych jest w Azji ogromne. Po pierwsze, populacje mieszkańców są dość spore. Wystarczy przytoczyć liczby. Wietnam 99 000 000, Filipiny 75 000 000, Indonezja 250 000 000 mieszkańców. Pomijam Indie czy Chiny gdzie mamy już do czynienia z miliardową populacją.

W tych krajach wyżywienie społeczeństwa jest po prostu kluczowe. Dzięki takim targom, dostęp do taniego ryżu, warzyw, owoców i mięsa jest w pewnym sensie powszechnie zapewniony. 

Po kilku latach w Azji robienie zakupów na targu ulicznym stało się dla mnie całkiem normalne i chętnie korzystam aby nabyć świeżutkie arbuzy, mango czy ogórki, które mogę sobie kisić cały rok bo sezon wegetacyjny w Azji Południowo Wschodniej trwa 365 dni.

Wam zaś życzę smacznych truskawek, czereśni, malin, borówek  i co tam jeszcze po kolei będzie się pojawiało na ryneczkach w Polsce.

 

My tutaj mamy wiele owoców i warzyw dostępnych cały rok. 
To sprawia, że tęsknota za niektórymi z nich jest nieco mniejsza czego i wam życzę.

 

 

27 sierpnia 2023
  Czuwaj! Witaj w fascynującej przygodzie
25 czerwca 2023
  Czuwaj! Midsommer czyli Noc Kupały
19 stycznia 2023
Chúc mừng năm mới🇻🇳 恭喜发财!
  1. pl
  2. en

Muzyka do podcastu i radia pochodzi z serwisu Pixabay.com 

Muzyka do podcastu i radia pochodzi z serwisu Pixabay.com

Muzyka do podcastu i radia pochodzi z serwisu Pixabay.com